************************************************************
powiedz (dla M)
to samo pytanie powtarzane zawsze
kiedy to się dzieje, gdy trafia świadomość
jakiego cierpienia trzeba, braku wiary
by zostawić wszystko odrzucając pomoc
czy to nocny koszmar czy demony światła
złudzenie poranka czy bezsens wieczoru
wyczerpane siły kruchym krótkim życiem
na trwanie wbrew sobie w spektaklu pozorów
powiedz jak tam jest
w tym podobno lepszym świecie
i czy warto było odejść
bez pożegnania, bez planu,
na jutro, na wieczność...
twe spłoszone oczy wpatrzone w aleję
gdzie strumień rozpaczy podmył szare brzegi
gdzie wierzba szeleści swą złowróżbną mantrę
zaprasza wątpiących w straceńców szeregi
wyciszyłem smutek z nadziei kropelką
i cichutką prośbą która w duszy gniecie
nie odwracaj wzroku nie opuszczaj bliskich
tylko i aż tyle w tym ponurym świecie
17.11.2011
[*]
************************************************************
zależności
dla jednych mistrzem, drzewem mądrości
co widzi rzeczy jakimi stoją
odkrywa prawdy, uczy godności
gdy wokół hydry pokus się roją
dla innych śmieciem co wiatrem gnany
uderza w twarze niewinnej cnoty
zostawia w duszy głabokie rany
i w leśnej ciszy rdzawe chroboty
zależności zależności
komu serca i miłości
zalezności
a komu wściekłości
między wolnością a obowiązkiem
między przyziemiem a niebios bramą
między wersami dygresjii kąskiem
plecie się życie ciągle to samo
kiedy się wściekłość w bezsilność wpląta
i ostrym cierniem słów drąży duszę
kropelki uczuć suchy grunt wsiąka
z palącym sercem dzieląc katusze
zależności
************************************************************
kilka prostych pytań
czy bycie sobą zawsze popłaca
w rocznym bilansie braków i zysków
w gąszczu zaprzeczeń myśl się zatraca
w efekcie rośnie rzesza krytyków
czy bycie nikim wiedzie nad przepaść
gdzie skok sprężysty kończy dylemat
ciekawość jutra czy to już nietakt
ciemny korytarz zamknięty schemat
jak nazwać miłość która przebrzmiała
pozostawiając rozkoszne żniwo
jak znalezc siłę by przyjażń trwała
kiedy się skończy w duszy paliwo
jak rozwiązaniem węzła ze stali
topiąc żelazo nie sparzyć dłoni
tak aby widząc że świat się wali
móc nią odgarnąć włosy ze skroni
paradoks kata wyrok zawisnął
brakło estymy środków przyczyny
kartkę z pytaniem ktoś w zęby wcisnął
krótka odpowiedź: Winien bez winy
************************************************************
9 stopni godności
ruch, wstrząs, strach
zderzenie płyt
wstrząśnięty świat
obraz niepojęty
rysa na drodze
droga przez pustkę
pustka materii
materia śmierci
fala zniszczenia
zniszczenie falą
bezsilność
twarda ręka żywiołu
ludzie zabawki
statki z papieru
domki z klocków
pudełko prawdy
zabrakło czasu
zabrakło ludzi
zabrakło domów
zabrakło słów
zabrakło łez
napromieniowana nadzieja
i 9 stopni godności
************************************************************
Dość
Zbyt krótkie życie, krótki lot, niski most
Za niski by uczyć się lecieć,
A czarno-siwy ptak, przyglądał się wprost.
Rozłożył ręce jak Chrystus, lecz schował
(mogą mu przeszkadzać a po co)
Ułamek czasu prosto w dół pikował.
Powiedział dziś sobie dosyć. Za dużo.
Ostatni gram popiołu w głowie.
Przed okiem stanął obraz z czarną różą.
Był człowiek.
************************************************************
krótka bossanova do anioła stróżagdybym nagle stracił dar pamięcigdybym całkiem w życiu się zakręciłnie opuszczaj, nie opuszczajgdybym trochę życia nadużywałnie każ bym przed Tobą się ukrywałnie opuszczaj, nie opuszczajpodaj rękę i przygarnij czulestarą duszę z równie starym bólemnie opuszczaj, nie opuszczajdobrej myśli starym ciepłym kocemogrzej czasem mnie w wilgotne nocenie opuszczaj, nie opuszczajgdybym czasem dotknął sedna sprawynie odsyłaj zaraz mnie do bocznej nawynie opuszczaj, nie opuszczaja gdy ujrzysz moje nowe grzechyrąbnij proszę skrzydłem w stołu dechynie opuszczaj, nie opuszczajnie opuszczaj nie odbieraj wiarynie każ znowu pić z goryczy czarynie opuszczaj, nie opuszczajtakże gdy zatrzymam serca biciew smutno śmiesznej bajkce zwanej życiemnie opuszczaj, nie opuszczaj,nie.......************************************************************
Do św.Łucji
Ociemniałemu daj poczuć światło
W szarej przestrzeni pokaż kolory
Na ścieżce życia pomaluj wzory
Spraw by co ważne całkiem nie zblakło
Dłoń delikatna niech dotknie czoła
W mrocznym zaułku znacząc kierunek
Aby odnalazł miłość szacunek
Ten co na puszczy bezsilnie woła
Otwórz mu oczy, podsuń inspirę
Niech myśli płyną na papier biały
Aby mu w duszy anioły grały
Odsunął obraz przecięty kirem.
Niech jego głowa z sercem złączona
Nicią nie dłuższą niż główka szpilki
Poczuje sedno tej małej chwilki
Kiedy się prawda życia dokona
************************************************************
niepiękny 40letni
W metryce czterdzieści a w sercu połowa
Czy to - pytam ciebie - sytuacja zdrowa?
W głowie coś pomiędzy, bliżej w dół niż w górę
Zamiast mocnej kawy czuje w ustach lurę.
Bilans nieciekawy marna statystyka
Bez nimbu sędziego czy chociaż ławnika
Ciężar błędów w lewo przegina sukcesy
Aniołki pożarte przez niewinne biesy
Minimalizm w genach ambicje w kieszeni
Zamknięte na głucho śpią w krainie cieni
Papierową torbę nadmuchał znów żółcią
Bezładne frazesy wokół głowy furczą
Po trzykroć zraniony wielokroć wyśmiany
Opadła kurtyna nim spektakl zagrany
Oklaski wybrzmiały po innym spektaklu
Aktorzy ci sami cisza w trakcie aktu
Gdzieś na górskiej hali panny pieśni nucą
Nie wie dziarski ogier co uczynić z chucią
W żelaznym pudełku zamknięte marzenia
Chciałby pożyć jeszcze. Lecz chce od niechcenia
************************************************************
Na portowej
Na portowej w Krakowie są dziury i butelka w rowie,
Na portowej Krakowa nie ma, nie rośnie chryzantema.
Na portowej dziurawy, pogięty świat. Już od lat.
Na portowej w Krakowie jest ryba śmierdząca od głowy
Śmierdzi też stary kalosz brudem, co przetrwał jakimś cudem
Długoletnie deptanie, niepewny czas. Umarł las.
Na portowej w Krakowie nie ma szumu morza i starego kutra
Z pajęczyną sieci i łuskami ryby, starym rybakiem z ogorzałą twarzą który znów
Przetrwał połów i wróci do żony która czeka na rybę i już olej grzeje na wielkiej patelni.
Na portowej w Krakowie nie ma zachodów słońca i wschodów księżyca i błękitnego nieba
A rybitwy o szarych zapylonych piórach skowyczą w rozpaczy i wzlatują w niebo aby
Ujrzeć jakiś inny świat za linią horyzontu i pomarzyć o ciepłym piasku na złotych wydmach.
Na portowej w Krakowie są dziury i butelka w rowie,
Na portowej Krakowa nie ma, nie rośnie chryzantema.
Na portowej dziurawy, pogięty świat. Już od lat.
Na portowej troszeczkę być trzeba by docenić resztę
Świata tego który oplata, gdzie są kolory lata
Dla człowieka pogoda, w zieleni snów. Szkoda słów.
2010
************************************************************
Ego
Talentu mego na miarę Horacego Słowackiego
Kasprzyckiego
Czy innego ego
Nie ma. Nie było.
Rycerza błędnego błędnie poczętego
Nie kalekiego vide nie prostego
Błądzącego
Nie było. Nie ma.
Zeby tak dostać chleba mojego powszedniego
Może by kulawego
Wyprostować.
Nie tutaj. Nie teraz.
Abym dnia ostatniego mglistego mojego
Poznał dlaczego ja
Syn pokoju pustego
Byłem. Żyłem. Śniłem.
2009
************************************************************
Gra muzyka we mnie
Kiedy idę, gdy leżę, kiedy zmywam talerze.
Coś we mnie gra.
Kiedy stoję, gdy skaczę, gdy się całkiem ślimaczę,
Coś we mnie gra, gra, gra
Gra muzyka we mnie, ciemną nocą i we dnie,
no gra, gra i gra
Chcę zagłuszyć ją czasem, chcę pogonić ciupasem,
Lecz mi gra, gra i gra.
Kiedy ciszy pożądam, kiedy gwiazdy oglądam,
Coś we mnie gra
Wyłącznika nie dali, ci co projektowali,
Ten stan, stan , stan...
Gra muzyka we mnie, ciemną nocą i we dnie,
no gra i gra i gra
Chcę zagłuszyć ją czasem, chcę pogonić ciupasem,
Lecz ona gra, gra i gra.
Jak zagłuszyć te dźwięki, permanentnej piosenki
Co gra gra i gra?
źródło męki wyznaczyć, szybko się odrobaczyć
i w tan w tan w tan...
Gra muzyka we mnie, ciemną nocą i we dnie,
no gra i gra i gra
Chcę zagłuszyć ją czasem, chcę pogonić ciupasem,
A ta mi gra, gra i gra.
Znów się skupić nie można... już nasila z ostrożna
się gra, gra, gra
Gdzie cierpienia są kresy? Ech, diabelskie ekscesy,
Ta gra, gra, gra
Gra muzyka we mnie, ciemną nocą i we dnie,
no gra i gra i gra
Chcę zagłuszyć ją czasem, chcę pogonić ciupasem,
Lecz ona gra, gra i gra.
Sprawa jednak nie prosta, ona bardzo chce zostać
I trwać, trwać trwać...
Cóż...polubić ją przyjdzie, bo już ze mnie nie wyjdzie
Niech gra, gra gra...
La, la, la la la la....
************************************************************
Oda do Śpiewnika
Prześpiewany 1000 razy, karki już pożółkłe nieco,
Tutaj plama, tam gdzieś palmy, przetłuszczone strony świecą,
W różnych rękach się bywało, różne oczy go czytały,
Tęskni za nim ma gitara, i on tęskni do gitary.
Mój śpiewniku to dla Ciebie tę piosenkę teraz tworzę
Byłeś przy mnie życie całe i o różnej życia porze.
I gdy znowu gdzieś pojadę znów Cię do plecaka włożę.
By w kolejnej świata stronie witać z Tobą ranną zorzę.
Rogi ma pozaginane jak nas życie wiąż nagina,
Lecz gdy karty swe otworzy szybko sobie przypominam,
Te godziny, te wieczory i te noce rozśpiewane,
Gdy ostatni od ogniska odchodziliśmy nad ranem.
Nie jest wielki, ale treścią wielkie tomy zapisane
Ludzkie losy i chaosy, proste, krzywe, poplątane,
Chciałby abyś mój śpiewniku, przetrwał gładko ból istnienia
I byś także moim dzieciom, pomógł spełnić ich marzenia.
************************************************************
wiatr we włosach
Przywiozłem wiatr we włosach i lasu zapach mocny,
Zielono wciąż mi w oczach od wszechobecnej wiosny.
Przyśniły mi się dzisiaj Mazurskich jezior kształty,
I fale po horyzont bezkresne jak nasz Bałtyk.
I usłyszałem zaraz szum wody gdzieś pod sobą,
Żywioły się spotkały, wiatr znowu tańczy z wodą.
W zenicie gdzieś nad głową, wóz wielki we wszechświecie,
Blask ognia grzeje dłonie, dym krete wstęgi plecie.
Tamten świat, inny jakiś, jakby raj
Inna ziemia i powietrze, jeden kraj.
Zatoczyło się koło i mamy
Mazur czar i w nim ciągle trwamy.
A z nieba deszczu ściana jak wodospady dzikie
Zalewa nas od rana i wodą z niebios sypie.
Dokoła zapach kwiatów i ptaków śpiew w ciemności,
I bliżej nam do Boga, do szczęścia, do radości...
Przywiozłem wiatr we włosach, zostanie w nich na długo
Niech szumi mi o świcie oplata jasną smugą.
I wciąż mi przypomina że gdzieś tam na jeziorach
Znów przyjdzie nam żeglować gdy przyjdzie na to pora.
************************************************************
Piosenka do szuflady
Na duszy jakoś dzisiaj mi ciężko, nie ma powodu do fety,
Przecież to moje małe zwycięstwo nie jest sukcesem niestety.
Słów powiedzianych już nie odwrócę, ciężko zachować milczenie,
Czym się tu chwalić, dźwięki gitary rozproszą na chwilę cienie.
Szuflado moja, szuflado miła, znowu dla ciebie tekst skrobię,
Gdy rzeczywistość jakaś zawiła, ja twoje wnętrze ozdobię.
Tyle już w środku kryjesz tajemnic mego cichego istnienia,
Że jeden więcej tekścik prościutki nic tu zwyczajnie nie zmienia
Kiedy tak piszę, słowa mi płyną głęboko tnąc tę dolinę,
Słowami patrzę, słowami słyszę, słowem zamykam rutynę.
Nie ma pomysłu jak nasze troski zamknąć głęboko przed światem,
Może do ciebie wszystkie je schowam, nie będą więcej mym katem
Szuflado...
Nie ma powodu aby te strofy światło zobaczyć u-miały,
Może po latach ktoś je odkopie gdy będę starcem zsiwiałym.
Czy kogoś zmartwią, wzruszą, rozczulą, czy się zaduma przez chwilę...?
Może po prostu znikną w ciemności - odfruną białym motylem.
Szuflado...
************************************************************
Wigilia Klubowa 2002
Wielki Orion znów pojawił się na rozgwieżdżonym niebie,
Jakieś dusze szukające odnalazły wreszcie siebie,
Zmarszczek kilka nam przybyło - doświadczenia też niemało,
A z pułapek życia ciągłych, szczęściem, wychodzimy cao...
Rok za rokiem, nowi ludzie, nowe twarze, nowe plany
Ci odejdą, innych może nigdy więcej nie spotkamy...
A w ten jeden wieczór w roku, wciąż od lat jesteście z nami,
Rok za rokiem jest nas więcej, i wciąż razem się trzymamy...
Wiem na pewno, że w ten wieczór, ten jedyny raz do roku,
Znów zobaczę wasze twarze, a w nich radość oraz spokój,
Że serdecznie pożyczymy sobie szczęścia na rok cały,
Bo ten świat choć taki wielki jest naprawdę bardzo mały...
Dzieci płaczą i się śmieją, jak my sami - dzieci nasze,
Klubowiczów nam przybywa - dumny więc weteran Gwaszek,
Zapytajcie - sam to powie, nasz emeryt zasłużony,
Że choć zawsze w Olszanicy, to nie tęsknił w inne strony.
Gdzie was jutro wiatr zawieje, los jedynie wiedzieć może,
Więc pozwólcie, że życzenia wam cieplutkie teraz złożę:
By wam co dzień było dobrze i marzenia się spełniały,
Byście zawsze na Wigilię tutaj do nas powracali...
Wiem na pewno...
12.2002
************************************************************
KOŃLĘDA WIGILIJNA (PASTORAŁKA KLUBOWA)
Już pierwsza gwiazda nad nami, wyszła zza lasu dostojnie
Zwierzęta stoją przy żłobach, syte już i spokojne
Z rynku Krakowa pasterze, do tej stajenki zdążają
Gdzie Pan na świat przyjdzie
Gdzie Pan na świat przyjdzie
jak nam obwieścił anioł
Ref.
Zasiądźmy do stołu, zanućmy końlędę
Niech Pan się narodzi wśród Nas
Gdy w naszej stadninie dla zwierząt i ludzi
Świąteczny nastanie czas
W ten wieczór jedyny i cichy, opłatek łamiemy w dłoni
Daj Panie zdrowie i siłę, dla nas i dla naszych koni.
Razem więc pastuszkowie, sianko rozłóżmy dla Niego.
Anioły hymn grają
Anioły hymn grają
- hymn ku czci Maleńkiego.
Zasiądźmy do stołu, zanućmy końlędę
Niech Pan się narodzi wśród Nas.
Niech w naszej stadninie dla zwierząt i ludzi
Świąteczny nastanie czas.
Zabierzmy do domu świąteczne życzenia
By bliscy słyszeli je też
A wtedy znów spełnią się nasze marzenia
i spadnie prezentów deszcz.
2001
************************************************************
Dla Hani
Kiedy oczka swe zmrużone, przestraszone wlepiasz we mnie
I rączkami wymachujesz i nóżkami tez czasami...
Główkę zwracasz w lewo w prawo, rozglądając się niepewnie...
To już jedno wiesz, jedno chcesz
Jedno wiesz, chcesz do Mamy...
Kto to jest ten dziwny pan o rozbieganym nieco wzroku
Co udaje że jest Tatą, choć jesteśmy w domu sami
Nie wiem już czy płakać, czy jeszcze chwilę dać mu spokój
Bo ja jedno wiem, jedno chcę
Jedno wiem, chcę do Mamy...
Co on robi i dlaczego robi przy tym takie głupie miny
Marny z niego aktorzyna i rozbawiacz też niemrawy.
Ja popłaczę jeszcze troszkę z mej tęsknoty do rodziny
Bo ja jedno wiem, jedno chcę
Jedno wiem, chcę do Mamy...
Już zabawki rozrzucone, ileż można głupim misiem machać ?
Oczka twoje zapłakane, nosek także zapłakany,
Nie wie nikt co robić by się z Tobą troszkę zbratać.
Nie wie tego nikt, nie wie nikt...
Tego nie wie nikt, nikt prócz Mamy... x 2
Już nie płacz już Haniu, mama nadchodzi....
1999